Napiszę list otwarty do prezesa drogi mlecznej
Czy może widział się z tym co obiecał nam życie wieczne
Zarząd nic o tym nie wie, rada nadzorcza milczy
To skąd prosty człowiek ma wiedzieć czy może na końcu na coś liczyć
Pustka, strach, samotność, dragi
Przemoc, śmierć, człowiek nagi
Ogień, łzy, pieniądze, ropa
Władza, wpływy, bieda, pokarm
Krew, gniew, bunt, ból
Walka, dni, cisza z chmur
Miłość, wiara, piękno, usta
Zdrada, strach, samotność, pustka
A co z życiem doczesnym, czy jest tam ktoś od tego
No bo ja jako pierwszy chciałbym żeby sypnął mi manną z nieba
Otworzył fundusz zapomogowy pod nazwą «Bóg człowiekowi»
Kościołów jest już dość, niech w siedem dni dom mi stworzy
Zaduch, zwątpienie, bezsens, słabość
Czas, pełne goryczy osowiałe ciało, on ma dość
Dół, pretensje, kęs nie do przełknięcia
Stres, depresja, nawet gdy śpisz w ciepła objęciach
Niemoc, przemoc, na noc klin nasenny
Podróż w głąb gdzie pali się żar gehenny
Winy własne, cudze są we mnie
Gdzie jesteś? Szukałem pod kamieniem, w połamanym drewnie
Blady jak opłatek i żałując już za jutro
Między ciemnością i światłem stawiam siebie jako lustro
Tam gdzie ludzkość jest duszno, tam gdzie bóstwo jest pusto
Więc gdzie jest ten jedyny co ma moc zamieniania słów w czyny
To czy klęknę czy nie klęknę jest mu idealnie obojętne
Może lepiej dla mnie będzie gdy nie będę szukał na niebie
I zajrzę w głąb, w swe wnętrze, by odnaleźć tam wiarę w siebie
Moc bogów krąży z tym, który nie zna pojęcia litości
Dostąpisz łaski gdy nigdy nie będziesz o nią prosić
Wiatr jest niespokojny nie lubi takich opowieści
Posłuchaj a zrozumiesz może odnajdziesz go jako pierwszy